Prawdopodobnie nie raz spotkaliście się z pojęciem „bańka spekulacyjna”. Dla osób działających na giełdzie jest to jedna z najgorszych rzeczy jaka może im się przytrafić, jeśli chodzi o inwestowanie. Dzisiaj dla niewtajemniczonych wyjaśnimy, czym są bańki spekulacyjne, opiszemy mechanizm ich powstawania i postaramy się wytłumaczyć, dlaczego ich efekty mogą być dotkliwe nie tylko dla inwestorów giełdowych.
Zacznijmy od wyjaśnienia terminu bańka spekulacyjna – jest to sytuacja, w której ceny danego aktywa na rynku rosną gwałtownie w krótkim czasie. Cena ta nie ma uzasadnienia ekonomicznego, co oznacza, że np. akcje danej spółki są wyceniane na o wiele więcej, niż ta jest rzeczywiście warta. Po okresie wzrostu następuje gwałtowny spadek cen – „pęknięcie bańki”.
Dlaczego powstają? Znawcy tematu wskazują głównie na czynniki związane z psychologią inwestowania na rynku oraz asymetrię informacyjną. Wiadomym jest, że kiedy „gra się” o duże pieniądze czasem ciężko jest kontrolować emocje. Wyszczególnia się kilka zjawisk związanych z zachowaniem inwestorów, które mogą prowadzić do powstawania baniek spekulacyjnych, poniżej 2 z nich:
- Free riders – albo po polsku „gapowicze” – to uczestnicy rynku, którzy rezygnują
z analizowania informacji na temat aktywów, w które inwestują. Zamiast tego naśladują oni zachowanie podmiotów, które w ich mniemaniu „znają się na rynku”, takich jak na przykład fundusze inwestycyjne. Z punktu widzenia pojedynczego inwestora, może się to wydawać mądre – po co samodzielnie analizować informacje na temat waloru, kiedy przykładowo BlackRock zatrudnia całą rzeszę wykształconych analityków, którzy są w stanie szybciej i lepiej przeanalizować sytuację na rynku, niż jakikolwiek indywidualny inwestor? Wystarczy tylko spojrzeć,
w co dany fundusz inwestuje i odtwarzać to dla własnego portfolio, prawda? Problem pojawia się, kiedy na rynku działa duża ilość gapowiczów, co powoduje, że ich pieniądze zainwestowane w daną spółkę zaczynają ją przewartościowywać.
- Owczy pęd – zjawisko dość podobne do tego pierwszego, różnica polega na tym,
że w tym przypadku inwestorzy indywidualni samodzielnie analizują rynek, nie są jednak pewni, że dysponują wszystkimi informacjami pozwalającymi na podjęcie adekwatnej decyzji. Martwią się więc o występowanie insider tradingu – czyli sytuacji, w której nie wszystkie dostępne informacje o spółce są podane do obiegu publicznego. Widząc wzrost cen danego waloru, którego nie rozumieją dochodzą do wniosku, że inni uczestnicy rynku „coś wiedzą” i bezkrytycznie podążają za nimi, inwestując w daną spółkę.
Oba te zjawiska prowadzą do samonapędzającego się wzrostu, który nie ma racjonalnych podstaw. Jedni inwestują w dany walor, bo widzą, że drudzy w niego inwestują, ceny idą w górę, aż ktoś – jakiś duży inwestor, dojdzie do wniosku, że wzrost nie może się dłużej utrzymać. Również w tym wypadku postępowanie inwestorów jest raczej bezkrytyczne – sprzedają, bo widzą, że inni sprzedają. Następuje pęknięcie bańki, a cena waloru na giełdzie kończy na poziomie poniżej tego, co wynikałoby z jego racjonalnej wyceny.
Dlaczego bańki spekulacyjne są niebezpieczne nie tylko dla inwestorów? Ponieważ
w dzisiejszych czasach gospodarka rynkowa jest bardzo mocno powiązana z systemem bankowym, a ten związany jest bezpośrednio z kondycją ekonomiczną danego kraju. Banki przyjmują lokaty w celu pozyskania środków na inwestowanie w walory rynkowe i tak generują zysk. Kiedy więc sektor bankowy zostanie dotknięty pęknięciem bańki spekulacyjnej traci on znaczną sumę pieniędzy. Może nie być w stanie udzielać kredytu, a czasami nawet nie może wypłacić ulokowanych oszczędności. Obie te sytuacje prowadzą do stagnacji gospodarki, co – jeśli się ten stan się utrzyma – najczęściej kończy się kryzysem gospodarczym. Oczywiście w dzisiejszych czasach w wielu krajach funkcjonują regulacje, które mają takim sytuacjom zapobiegać, ale należy pamiętać, że każdy kraj w historii dotknięty kryzysem gospodarczym w wyniku pęknięcia bańki spekulacyjnej, myślał, że jego regulacje są wystarczające.
Ta myśl nie powinna nikomu spędzać snu z powiek. Jakkolwiek przykro może to brzmieć, nikt nie jest w stanie zabezpieczyć się w 100% przed bańkami spekulacyjnymi. To na rządach spoczywa odpowiedzialność za trzymanie swoich sektorów bankowych „na wodzy” tak, aby ich błędy nie odbiły się dotkliwie na gospodarce krajowej i dalej międzynarodowej. Większość z nas może jedynie trzymać kciuki za to, że im się to uda.
