pexels-dovis-24566348-6719878

Czym są bańki spekulacyjne i dlaczego nie dotyczą tylko inwestorów?

Prawdopodobnie nie raz spotkaliście się z pojęciem „bańka spekulacyjna”. Dla osób działających na giełdzie jest to jedna z najgorszych rzeczy jaka może im się przytrafić, jeśli chodzi o inwestowanie. Dzisiaj dla niewtajemniczonych wyjaśnimy, czym są bańki spekulacyjne, opiszemy mechanizm ich powstawania i postaramy się wytłumaczyć, dlaczego ich efekty mogą być dotkliwe nie tylko dla inwestorów giełdowych.

Zacznijmy od wyjaśnienia terminu bańka spekulacyjna – jest to sytuacja, w której ceny danego aktywa na rynku rosną gwałtownie w krótkim czasie. Cena ta nie ma uzasadnienia ekonomicznego, co oznacza, że np. akcje danej spółki są wyceniane na o wiele więcej, niż ta jest rzeczywiście warta. Po okresie wzrostu następuje gwałtowny spadek cen – „pęknięcie bańki”.

Dlaczego powstają? Znawcy tematu wskazują głównie na czynniki związane z psychologią inwestowania na rynku oraz asymetrię informacyjną. Wiadomym jest, że kiedy „gra się” o duże pieniądze czasem ciężko jest kontrolować emocje. Wyszczególnia się kilka zjawisk związanych z zachowaniem inwestorów, które mogą prowadzić do powstawania baniek spekulacyjnych, poniżej 2 z nich:

  • Free riders – albo po polsku „gapowicze” – to uczestnicy rynku, którzy rezygnują
    z analizowania informacji na temat aktywów, w które inwestują. Zamiast tego naśladują oni zachowanie podmiotów, które w ich mniemaniu „znają się na rynku”, takich jak na przykład fundusze inwestycyjne. Z punktu widzenia pojedynczego inwestora, może się to wydawać mądre – po co samodzielnie analizować informacje na temat waloru, kiedy przykładowo BlackRock zatrudnia całą rzeszę wykształconych analityków, którzy są w stanie szybciej i lepiej przeanalizować sytuację na rynku, niż jakikolwiek indywidualny inwestor? Wystarczy tylko spojrzeć,
    w co dany fundusz inwestuje i odtwarzać to dla własnego portfolio, prawda? Problem pojawia się, kiedy na rynku działa duża ilość gapowiczów, co powoduje, że ich pieniądze zainwestowane w daną spółkę zaczynają ją przewartościowywać.
  • Owczy pęd – zjawisko dość podobne do tego pierwszego, różnica polega na tym,
    że w tym przypadku inwestorzy indywidualni samodzielnie analizują rynek, nie są jednak pewni, że dysponują wszystkimi informacjami pozwalającymi na podjęcie adekwatnej decyzji. Martwią się więc o występowanie insider tradingu – czyli sytuacji, w której nie wszystkie dostępne informacje o spółce są podane do obiegu publicznego. Widząc wzrost cen danego waloru, którego nie rozumieją dochodzą do wniosku, że inni uczestnicy rynku „coś wiedzą” i bezkrytycznie podążają za nimi, inwestując w daną spółkę.

Oba te zjawiska prowadzą do samonapędzającego się wzrostu, który nie ma racjonalnych podstaw. Jedni inwestują w dany walor, bo widzą, że drudzy w niego inwestują, ceny idą w górę, aż ktoś – jakiś duży inwestor, dojdzie do wniosku, że wzrost nie może się dłużej utrzymać. Również w tym wypadku postępowanie inwestorów jest raczej bezkrytyczne – sprzedają, bo widzą, że inni sprzedają. Następuje pęknięcie bańki, a cena waloru na giełdzie kończy na poziomie poniżej tego, co wynikałoby z jego racjonalnej wyceny.

Dlaczego bańki spekulacyjne są niebezpieczne nie tylko dla inwestorów? Ponieważ
w dzisiejszych czasach gospodarka rynkowa jest bardzo mocno powiązana z systemem bankowym, a ten związany jest bezpośrednio z kondycją ekonomiczną danego kraju. Banki przyjmują lokaty w celu pozyskania środków na inwestowanie w walory rynkowe i tak generują zysk. Kiedy więc sektor bankowy zostanie dotknięty pęknięciem bańki spekulacyjnej traci on znaczną sumę pieniędzy. Może nie być w stanie udzielać kredytu, a czasami nawet nie może wypłacić ulokowanych oszczędności. Obie te sytuacje prowadzą do stagnacji gospodarki, co – jeśli się ten stan się utrzyma – najczęściej kończy się kryzysem gospodarczym. Oczywiście w dzisiejszych czasach w wielu krajach funkcjonują regulacje, które mają takim sytuacjom zapobiegać, ale należy pamiętać, że każdy kraj w historii dotknięty kryzysem gospodarczym w wyniku pęknięcia bańki spekulacyjnej, myślał, że jego regulacje są wystarczające.

Ta myśl nie powinna nikomu spędzać snu z powiek. Jakkolwiek przykro może to brzmieć, nikt nie jest w stanie zabezpieczyć się w 100% przed bańkami spekulacyjnymi. To na rządach spoczywa odpowiedzialność za trzymanie swoich sektorów bankowych „na wodzy” tak, aby ich błędy nie odbiły się dotkliwie na gospodarce krajowej i dalej międzynarodowej. Większość z nas może jedynie trzymać kciuki za to, że im się to uda. 

8+

Nowe obowiązki pracodawców od 24 grudnia 2025!

W kwietniu 2023 roku Rada Unii Europejskiej przyjęła ostateczną wersję dyrektywy o przejrzystości wynagrodzeń. Dała ona krajom członkowskim Unii 3 lata na dostosowanie prawa krajowego, tak aby uwzględniało ono nowe przepisy. Ostateczny termin wprowadzenia nowych krajowych przepisów mija 7 czerwca 2026 roku, ale już od 24 grudnia 2025 roku polscy pracodawcy zostaną obciążeni nowymi obowiązkami.

Głównym celem dyrektywy jest likwidacja luki płacowej w krajach członkowskich. Dane opublikowane przez Eurostat w 2018 roku pokazały, że kobiety zarabiają średnio o 13% mniej niż mężczyźni. Nowe przepisy przewidują, że wysokość różnicy średniego wynagrodzenia ze względu na płeć, będzie mogła wynosić maksymalnie 5%. Mimo to, nie tylko kobiety zyskają na wprowadzeniu nowych regulacji. Wdrożenie przepisów wiąże się z korzyściami dla wszystkich pracowników na terenie UE.

Pierwsza ze zmian nakazuje pracodawcom udzielenia potencjalnym pracownikom dostępu do informacji o początkowym poziomie lub przedziale wynagrodzenia na danym stanowisku. Oznacza to, że pracodawca w ogłoszeniu o pracę lub przed rozmową kwalifikacyjną, będzie zmuszony do udzielenia potencjalnemu pracownikowi informacji na temat widełek płacowych. Dla ludzi szukających pracy oznacza to możliwość zapoznania się ze średnim poziomem płac na danym stanowisku, a w związku z tym zwiększa jego szansę na wynegocjowanie lepszego wynagrodzenia za pracę. „Wynagrodzenie” w tym przypadku nie odnosi się jedynie do wysokości płacy, obowiązkowe będzie również informowanie
o premiach, dodatkach i innych świadczeniach, takich jak na przykład samochód służbowy.
Informacje te muszą być zawarte w formie umożliwiającej ich utrwalenie – nie wystarczy przekazanie ich ustnie. Utrudni to więc „wykiwanie” potencjalnego pracownika. Dodatkowo, nielegalne stanie się pytanie kandydatów o wysokość ich wynagrodzenia w poprzednim lub obecnym miejscu zatrudnienia, a ogłoszenia o prace nie będą mogły wskazywać na płeć, wiek lub inne cechy kandydata, preferowane przez pracodawcę, o ile nie mają bezpośredniego związku z wykonywaniem danego zawodu. Również nazwy stanowisk powinny być neutralne płciowo.

Nie wszystkie zmiany dotyczą jedynie osób ubiegających się o pracę. Zgodnie z dyrektywą, po objęciu stanowiska przez pracownika, pracodawca będzie zmuszony udzielić na jego żądanie informacji o:

– średniej wysokości wynagrodzenia, w podziale na płeć z uwzględnieniem zajmowanego stanowiska

– kryteriów wysokości wynagrodzenia i rozwoju kariery, które to muszą być obiektywne i niezależne od płci

Co więcej, firmy zostaną obarczone obowiązkiem raportowania wynagrodzeń wypłacanych pracownikom. Dla firm zatrudniających ponad 250 pracowników sprawozdania te będą coroczne. Firmy mniejsze, zatrudniające ponad 100 pracowników, będą takie sprawozdanie przedstawiać co 3 lata. W przypadku firm zatrudniających mniej niż 100 osób obowiązek sprawozdawczy nie funkcjonuje – jest to wywołane obawami Rady EU o nadmierne obciążenie małych i mikroprzedsiębiorstw w zakresie sprawozdawczości. Jeżeli sprawozdania wykażą, że luka płacowa przekracza wcześniej wspomniane 5% i firma nie będzie w stanie w satysfakcjonujący sposób jej wyjaśnić, zostanie ona zmuszona do podjęcia kroków naprawczych, w celu zrównania wynagrodzeń.

Dyrektywa oznacza też dobre wieści dla osób, które padły ofiarą dyskryminacji płacowej
i decydują się na wstąpienie na drogę sądową.
Do tej pory to pracownik zobowiązany był do przedstawienia dowodów, jednak z dniem wejścia w życie przepisów ulegnie to zmianie – to pracodawca będzie musiał udowodnić, że nie naruszył unijnych przepisów zakazujących dyskryminacji płciowej. Odszkodowanie dla pracownika ma zawierać w sobie pełne odzyskanie zaległego wynagrodzenia oraz innych związanych z nim premii oraz świadczeń rzeczowych.

Dyrektywa ta to tylko jeden z wielu podjętych kroków w drodze do równouprawnienia na rynku pracy. Droga te jest jeszcze dość długa, ale warto nią iść. Na tym przykładzie dobrze widać, że sprawiedliwe traktowanie kobiet przekłada się na lepsze traktowanie wszystkich pracowników, niezależnie od ich płci. 

pexels-clickerhappy-9796

Leasing w nowym wydaniu..

Od 1 stycznia 2026 roku zmienią się przepisy dotyczące wysokości limitu amortyzacji pojazdów osobowych wprowadzonych do ewidencji środków trwałych. Jak wpłynie to na przedsiębiorców?

Przypomnijmy, że na ten moment limity amortyzacji wyglądają następująco:

  • Dla samochodów osobowych spalinowych – 150 000 zł
  • Dla samochodów osobowych elektrycznych i napędzanych wodorem – 225 000 zł

Od nowego roku ulegnie to zmianie, rolę będzie odgrywać przede wszystkim ile wynosi emisja CO2 danego pojazdu. W przypadku aut nie spalinowych limit nie ulegnie zmianie, natomiast w przypadku pojazdów napędzanych benzyną czy dieslem, sytuacja wyglądać będzie następująco:

  • Dla aut spalinowych, których emisja CO2 wynosi poniżej 50 g/km – 150 000 zł
  • Dla aut spalinowych, których emisja CO2 wynosi 50 g/km lub więcej – 100 000 zł

Innymi słowy, auta niskoemisyjne pozostaną w starym zakresie dla aut spalinowych, natomiast te, które wymogów niskoemisyjnych nie spełniają będzie można amortyzować w mniejszym stopniu. Ale kto decyduje, że dany pojazd jest niskoemisyjny? Ilość emitowanego CO2 będzie ustalana na bazie danych pochodzących z Centralnej Ewidencji Pojazdów, które to pochodzą z dokumentów homologacyjnych. 

Warto w tym momencie przypomnieć doktrynę „prawo nie działa wstecz” – w tym wypadku oznacza to, że pojazdy wprowadzone do ewidencji środków trwałych przed 1 stycznia 2026 nadal będą mogły być amortyzowane do starego limitu niezależnie od ich emisji CO2, co stanowi niejako „ostatnią deskę ratunku” dla niektórych przedsiębiorców, ale i tu istnieje haczyk. Fiskus może bowiem uznać, że data zakupu auta przed końcem 2025 roku nie jest przypadkowa, a wynika z chęci uzyskania korzyści podatkowej. Jeśli tak się stanie, dany podmiot objęty zostać może obowiązkiem raportowania schematu podatkowego. Ryzyko jest podwyższone, jeśli transakcja zostanie zawarta tuż przed końcem roku lub jeśli zakup pojazdu nie wynika z rzeczywistych potrzeb firmy.

Gra jest więc warta świeczki, ale nie jest pozbawiona ryzyka. Jeśli decydujemy się na zakup auta przed końcem roku i chcemy uniknąć „wykrycia” przez urząd skarbowy, lepiej jest się za to zabrać raczej wcześniej niż później.

Celem wprowadzenia nowych przepisów jest zachęta przedsiębiorców do ograniczenia emisji CO2 poprzez zakup pojazdów nisko-, a najlepiej, zeroemisyjnych.

Na zakończenie tej części artykułu warto wspomnieć, że analogiczne limity będą miały zastosowanie również do rat leasingu operacyjnego, wynajmu długoterminowego oraz opłat z tytułu korzystania z pojazdów na podstawie umów dzierżawy i innych o podobnym charakterze.

W ramach ciekawostki przygotowaliśmy tabelę, która zawiera porównanie polskich limitów amortyzacji z kilkoma innymi krajami UE. Kwoty przeliczone z euro na złote kursem 4,24 z dnia 28 października 2025 roku.

 Limit amortyzacji dla pojazdów elektrycznych i napędzanych wodoremGórny limit amortyzacji dla pojazdów spalinowych (niskoemisyjnych)Dolny limit amortyzacji dla pojazdów spalinowych (nieniskoemisyjnych)
Krajw EURw PLNw EURw PLNw EURw PLN
Polska53 066225 00035 377150 00023 585100 000
Niemcy100 000424 000
Czechy82 000347 68082 000347 68082 000347 680
Litwa75 000318 00050 000212 00010 00042 400

Warto wspomnieć, że w przypadku aut spalinowych w Niemczech limity te są o wiele bardziej elastyczne i rozpatrywane są bardziej indywidualnie, niż przewidują to przykładowo polskie czy litewskie przepisy.

Jak widać, ulgi podatkowe związane z zakupem pojazdów nieemisyjnych i niskoemisyjnych są wyższe w innych krajach europejskich, niż w Polsce. Nie ma więc co się dziwić, że nasi przedsiębiorcy raczej niechętnie będą przechodzili na ten typ pojazdów, nawet mimo nowych progów amortyzacji.

pexels-vladislav-reshetnyak-66283-251287

Neoklasycy kontra keynesiści, czyli za i przeciw ingerencji państwa w gospodarkę

W dzisiejszych czasach funkcjonuje wiele teorii ekonomicznych, które są bardziej lub mniej znane i które posiadają większe lub mniejsze znaczenie dla badaczy tematu oraz ogólnej populacji. Dziś skupimy się na dwóch najważniejszych, które od ich poczęcia aż do dzisiejszych czasów dzielą ekonomistów na dwa przysłowiowe „obozy” – na teorii neoklasycznej i keynesizmie.

Zacznijmy od krótkiej lekcji historii – neoklasycyzm powstał na przełomie XVIII i XIX wieku, na bazie prac Adama Smitha i Davida Ricardo i był dość prosty w swoich założeniach:

– konkurencja jest doskonała – oznacza to, że dwa takie same produkty będą kosztowały tyle samo niezależnie od czynników zewnętrznych,

– rynek ma zdolność do samoregulacji – czyli, w skrócie, podaż i popyt na produkty dyktowane będą tym ile konsumenci będą chętni za nie zapłacić,

– wszystkie podmioty ekonomiczne, w tym konsumenci, zachowują się w sposób racjonalny, dążą więc do maksymalizacji użyteczności, którą „wyciągają” z dóbr, natomiast firmy maksymalizują swój zysk,

– czynniki produkcji są wykorzystywane w 100% co oznacza, że w danym momencie nie da się realnie zwiększyć ilości produkowanych wyrobów, bezrobocie w długim okresie nie istnieje, a konsumenci będą w stanie zakupić i zużyć wszystkie oferowane dobra,  

– zwiększenie podaży pieniądza może doprowadzić jedynie do inflacji i nie ma wpływu na pobudzenie gospodarki,

– państwo powinno mieć minimalny wpływ na gospodarkę (ponieważ rynki mają zdolność do samoregulacji, więc nie ma potrzeby, aby podmioty państwowe interweniowały).

Po I wojnie światowej angielski ekonomista John Maynard Keynes, obserwując gospodarki USA i Wielkiej Brytanii doszedł do wniosku, że – wbrew dotychczasowym przekonaniom ekonomistów – rynki nie posiadają zdolności do samoregulacji. W państwach uczestniczących w wojnie stale wzrastało bezrobocie, co przeczyło założeniu o 100% wykorzystaniu czynników produkcji. W 1929 roku doszło do wybuchu wielkiego kryzysu światowego, co również potwierdziło jego tezę.

Keynes postulował wbrew swoim poprzednikom, że interwencja państwa w funkcjonowanie rynku nie powinna być ograniczana do minimum, a wręcz przeciwnie – jest konieczna dla dobrego funkcjonowania gospodarki. Twierdził, że w momencie kryzysu i inflacji ludzie, których na to stać, są bardziej skłonni do oszczędzania w celu przeczekania złej koniunktury, przez co gospodarka nie jest w stanie „rozkręcić się” na nowo. Rozwiązania upatrywał w zwiększeniu podaży pieniądza i przekazaniu go ludziom, którzy najbardziej go potrzebują, ponieważ ci zmuszeni będą do wydania swoich środków i pośrednio pomogą swojemu krajowi wyjść z kryzysu.

Debata na temat, które z tych podejść do makroekonomii jest lepsze trwa do teraz. Oczywiście praktycznie prawie nikt nie twierdzi, że państwa powinny posługiwać się jednym z nich
i zignorować całkowicie to drugie, ale spór, które z nich powinno przeważać w podejściu rządu do ingerencji w gospodarkę nie został rozstrzygnięty i pewnie prędko się to nie stanie.

Na zakończenie warto przytoczyć kilka najbardziej interesujących argumentów każdej ze stron, od neoklasyków zaczynając:

– rynki są w stanie osiągnąć stan równowagi i są zdolne do samoregulacji, poza sytuacjami kryzysu,

– ingerencja państwa w rynki zwiększa możliwość jego ingerencji w inne aspekty życia obywateli,

– zapewnienie pracy przez państwo nie musi oznaczać wyjścia z kryzysu, może doprowadzić do tzw. stagflacji – czyli sytuacji, w której gospodarka znajduje się w recesji, a inflacja stale rośnie.

A teraz keynesiści:

– historycznie nieregulowane rynki mają skłonność do deregulacji i samoistnego wytwarzania kryzysów gospodarczych,

– ingerencja państwa w sprawie bezrobocia jest korzystna dla wszystkich, ponieważ pobudza gospodarkę,

– ingerencja państwa sprawi, że kryzysy gospodarcze będą występowały rzadziej i będą mniej dotkliwe.

Obie strony posiadają więc trafne argumenty, ale jednoznacznego zwycięzcy nie ma – jednak zrozumienie obu „obozów” daje miejsce do dalszych rozważań i pozwala lepiej zrozumieć niektóre mechanizmy funkcjonowania państwa w kontekście gospodarczym.

pexels-energepic-com-27411-159888

Czym jest rynek efektywny i dlaczego jeszcze nie istnieje?

Hipoteza rynku efektywnego (z angielskiego: EMH – Efficient Market Hyphotesis) to teoria francuskiego matematyka Louis’a Bachelier’ego zakładająca, że ceny aktywów finansowych (np. akcji na giełdzie) są odzwierciedleniem wszystkich dostępnych na ich temat informacji. W związku z czym w długim terminie nie jest możliwe, aby inwestor osiągnął ponadprzeciętną stopę zwrotu.

Na pierwszy rzut oka ma to sens – załóżmy na przykład, że prezes pewnej spółki przechodzi na emeryturę. Na miejsce „starego”, doświadczonego prezesa wchodzi „nowy”, nieznany przez inwestorów i niesprawdzony jeszcze następca. Informacja zostaje podana do obiegu publicznego i najprawdopodobniej sprawia, że ceny akcji spółki idą w dół, co spowodowane jest obawą inwestorów o brak umiejętności „nowego” prezesa.

Mamy więc teorię, która wydaje się być ugruntowana w rzeczywistości, ale sprawa nie jest taka prosta – autor teorii zakładał, że aby rynek można było nazwać efektywnym, musi on spełniać szereg reguł:

– na rynku działa nieskończona liczba uczestników, każdy z nich sam wycenia wartość akcji w celu maksymalizacji zysku

– działanie pojedynczego inwestora nie jest w stanie zmienić cen akcji

– komunikaty wpływające na wartość firm generowane są w sposób nieskorelowany

– informacje docierają natychmiast do wszystkich uczestników rynku

– informacja jest bezpłatna

– koszty transakcji nie istnieją

– wszyscy inwestorzy od razu wykorzystują otrzymane informacje

– każdy z inwestorów ma takie samo zdanie co do kierunku wpływu informacji na cenę danej akcji oraz oczekuje tej samej stopy zwrotu

– czas oczekiwania na zwrot inwestycji każdego z inwestorów jest jednakowy

– inwestorzy podejmują racjonalne decyzje na podstawie przedstawionych im informacji

Szybki przegląd powyższych kryteriów sprawi zapewne, że dojdziesz do wniosku, iż rynek efektywny jest jakimś utopijnym wymysłem. Już pierwszy z podanych warunków jest niemożliwy do spełnienia – na świecie jest przecież skończona ilość ludzi, a co za tym idzie skończona ilość uczestników rynków. W tym momencie należy przypomnieć, że powyższa teoria jest jedynie hipotezą. Mimo, że nie da się spełnić każdego z założeń teoretycznych nie oznacza to, że giełdy nie mogą dążyć do efektywności.

Wyłączając niektóre z kryteriów można by dojść do wniosku, że przykładowo New York Stock Exchange jest w pewnym stopniu rynkiem efektywnym. Działa na nim przecież masa inwestorów, a informacje o spółkach na niej notowanych w dobie Internetu są dostępne niemalże wszystkim w kilka chwil. Czy ceny spółek na niej notowanych odzwierciedlają więc ich faktyczną wartość?

Niestety nie, pomijając już takie kwestie jak insider trading, czy ogromny wpływ jaki inwestorzy instytucjonalni mają na ceny akcji na rynkach giełdowych, ostatnim gwoździem do trumny hipotezy rynków efektywnych jest założenie racjonalnego zachowania inwestorów.

Historia uczy nas, że mimo to, że wolelibyśmy siebie widzieć jako opanowanych
i kalkulujących uczestników rynków, prawda jest taka, że jesteśmy jedynie ludźmi. W związku z tym popadamy w emocje i często ślepo podążamy za tłumem (efekt owczego pędu). Każda ze znanych z historii baniek spekulacyjnych powstała, ponieważ inwestorzy widząc stale idący „w górę” wykres giełdowy chcieli zarobić, ale niewielu z nich zadawało sobie pytanie „dlaczego tak się dzieje?”, ani „kiedy to się skończy?”.

Hipoteza nie ma więc zastosowania w rzeczywistości. Czy oznacza to, że nadaje się „na śmietnik”? Odpowiedź brzmi nie – postawiła ona bowiem trafne pytanie: „dlaczego rynki nie są efektywne?”. W celu uzyskania odpowiedzi powstała nowa dziedzina finansów nazywana finansami behawioralnymi. Największym wrogiem inwestora na jakimkolwiek rynku są jego własne emocje i psychika. Jeśli nauczymy się nad nimi panować, da nam to ogromną przewagę.

download

KSeF bez stresu – czyli jak zaprzyjaźnić się z e-fakturą

Do końca 2026 roku w Polsce wprowadzony zostanie KSeF, czyli Krajowy System e-Faktur. Czym jest KSeF i co jego wprowadzenie oznacza dla przedsiębiorców?

KSeF stanowi system, który umożliwi wystawianie, przesyłanie, odbieranie i przechowywanie faktur strukturyzowanych – to znaczy takich, które dostępne będą jedynie w formie elektronicznej, możliwe do odczytania tylko poprzez sam system i wystawiane jedynie wedle ściśle określonego wzoru. Co dość przydatne, KSeF będzie automatycznie sprawdzał, czy wystawiona faktura jest zgodna ze wzorem i automatycznie odrzuci ją, kiedy wykryje błędy, co pozwoli przedsiębiorcom na uniknięcie pomyłek.

Korzystanie z systemu nie będzie dobrowolne, a uwagę należy zwrócić na trzy daty stanowiące ostateczne terminy konieczności zmiany formy faktur na elektroniczną:

– od 1 lutego 2026 roku, korzystanie z KSeFu będzie obowiązkowe dla firm, które w 2024 r. osiągnęły sprzedaż powyżej 200 mln zł (wliczając w to VAT)

– od 1 kwietnia 2026 roku obowiązkiem tym objęte zostaną wszystkie pozostałe firmy

– dodatkowo, do 31 grudnia 2026 roku, możliwe będzie wystawianie faktur poza KSeFem, pod warunkiem, że suma sprzedaży (wliczając w nią VAT) w danym miesiącu nie przekroczy 10 000 zł.

Ta rozbieżność dat, stanowi niejaki ukłon w stronę mniejszych przedsiębiorców, którzy będą dysponowali większą ilością czasu na wdrożenie do swojej działalności niezbędnych zmian, w celu zastosowania systemu. Niemniej jednak należy pamiętać, że najpóźniej od lutego każdy, kto korzysta z produktów lub usług dużych firm, których sprzedaż przekroczyła 200 mln zł, będzie musiał fakturę dla siebie ‘ściągnąć’ z systemu KSeF.

KSeF zintegrowany jest z wieloma programami księgowymi, w tym z Saldeo, dzięki czemu proces wystawienia faktury nie skomplikuje się nadmiernie – składać się będzie z następujących kroków:

  1. Przygotowanie merytoryczne faktury – innymi słowy, określenie wszystkich tych danych, do których podania zobowiązania bylibyśmy w momencie wystawiania tradycyjnej faktury; nazwa i adres nabywcy, dane sprzedawcy, opis towarów lub usług, kwota netto, stawka podatku VAT, kwota tego podatku i kwota brutto
  2. Utworzenie pliku XML zawierające dane w formacie zgodnym ze schematem KSeF
  3. Autoryzacja użytkownika w KSeFie
  4. Wysłanie faktury do KSeFu – nadanie jej numeru
  5. Weryfikacja przez KSeF poprawności faktury pod względem zarówno formatu jak i jej zawartości, jeśli obie będą poprawne, dokument zostanie przyjęty i zostanie mu nadany numer referencyjny, stanowiący unikalny identyfikator, za pomocą którego możliwe będzie wyszukiwanie danej faktury.

Konieczność wprowadzenia systemu, może dla wielu wydawać się uciążliwa, ale na końcu tego kija jest marchewka – oto korzyści, które wiążą się z KSeFem:

– zwolnienie z obowiązku przechowywania i archiwizacji faktur – raz wprowadzona do KSeFu faktura będzie tam zachowana przez 10 następnych lat, to system przejmie Twoje dotychczasowe obowiązki

– zwolnienie z obowiązku przekazywania plików JPK_FA na żądanie urzędu

– czas jaki urząd skarbowy będzie miał na zwrot podatku VAT skróci się z 60 do 40 dni

– jednolity format faktur zapobiegać będzie nieporozumieniom, a dostęp do faktur zakupu będzie natychmiastowy

– większa automatyzacja procesów usprawni księgowość i zmniejszy prawdopodobieństwo popełniania błędów, przy wystawianiu faktur

– księgowi będą mieli bezpośredni dostęp do faktur, poprzez KSeF, co pozwoli zaoszczędzić czas i środki, które musiałyby zostać poświęcone na dostarczenie do nich faktur w formie papierowej.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że faktury papierowe nie wypadną całkowicie z obiegu, system nie obejmuje:

– faktur konsumenckich (B2C)

– faktur wystawionych w ramach OSS (One Stop Shop) i IOSS (Import One Stop Shop)

– biletów, uznawanych za faktury, wliczając w to paragony na płatnych autostradach

Na zakończenie chcielibyśmy rozwiać wątpliwości naszych Klientów – jesteśmy przygotowani na wdrożenie wszystkich niezbędnych kroków w celu uczynienia przejścia na KSeF tak prostym i przyjemnym jak to tylko możliwe.  

pexels-stasknop-3457243

System kaucyjny, czyli recykling w nowym wydaniu

Od 1 października 2025 roku w Polsce zaczyna obowiązywać system kaucyjny. Dlaczego?
Po co? I jakie skutki będzie to miało dla zarówno konsumenta jak i producentów? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w poniższym artykule.

Zacznijmy od początku – 5 czerwca 2019 roku Parlament Europejski i Rada UE przyjęły dyrektywę 2019/904. Nałożyła ona na państwa członkowskie Unii Europejskiej obowiązek selektywnej zbiórki do celów recyklingu. W ramach systemu, państwa zobowiązane są do zbierania co najmniej 77% wybranych opakowań od 2025 roku, a od 2029 obowiązek ten wzrośnie do minimum 90%. Poza tym, butelki jednorazowego użytku mają składać się, od 2025 roku, w minimum 25% z tworzyw sztucznych pochodzących z recyklingu, a od 2030 – z 30%.

Korzyści jakie ma przynieść wprowadzenie systemu kaucyjnego, jak możemy przeczytać na gov.pl to:

– zmniejszenie zanieczyszczenia środowiska przez odpady opakowaniowe,

– zwiększenie poziomu selektywnego zbierania odpadów opakowaniowych,

– zwiększenie poziomów recyklingu odpadów opakowaniowych,

– stworzenie pozytywnych nawyków dot. segregowania odpadów.

A teraz najważniejsze – jakie skutki ma to dla konsumenta? Po pierwsze system obejmuje:

– butelki plastikowe o pojemności do 3 litrów – kaucja wynosić będzie 50 groszy,

– puszki metalowe o pojemności do 1 litra – kaucja wynosić będzie 50 groszy,

– butelki szklane o pojemności do 1,5 litra – kaucja wynosić będzie złotówkę.

Co ważne, nie każde opakowanie spełniające powyższe kryteria zostanie objęte systemem, aby wiedzieć, które opakowania opłacało się będzie zachować należy wypatrywać na nich poniższego symbolu:

W miejscu X podana będzie konkretna kwota kaucji przypisana do danego opakowania.

Kaucja naliczana będzie dopiero przy kasie, dlatego wiele osób może być zaskoczonych wysokością rachunku. Wszystkie jednostki handlowe sprzedające oznakowane produkty będą miały obowiązek pobierania kaucji, ale – co dość niefortunne – nie wszystkie z nich będą zobowiązane do przyjmowania opakowań. Obowiązek ten spoczywa jedynie na sklepach o powierzchni powyżej 200 metrów kwadratowych, mniejsze sklepy mogą przystąpić do systemu dobrowolnie, wyjątek stanowić będą sklepy sprzedające napoje w szklanych butelkach wielokrotnego użytku, czyli innymi słowy piwo – będą one zobowiązane do wprowadzenia systemu niezależnie od powierzchni. Dodatkowo, wprowadzono wymóg utworzenia co najmniej 1 punktu zbiórki oznakowanych opakowań w każdej gminie, punkty te mogą powstawać poza jednostkami handlowymi, wiele z nich ma przyjąć formę automatu.

Aby mieć pewność, że Twoje opakowanie zostanie przyjęte, a należna Ci kaucja zwrócona, nie należy zgniatać oddawanych butelek, ani puszek. Etykieta zawierająca kod kreskowy oraz oznaczenie systemu, musi być czytelna. W celu otrzymania zwrotu nie będzie potrzebny Ci paragon. 

Odpowiedzialność finansową za wprowadzenie systemu w dużej mierze poniesie producent. Zapłaci on między innymi za zbiórkę, odbiór i transport oznakowanych opakowań, prowadzenie ewidencji i rozliczanie kaucji. Dodatkowe finanse wpłyną do systemu z sumy niezwróconych kaucji oraz ze sprzedaży materiałów pochodzących z recyklingu.

Dla zakończenia warto zaznaczyć, że Polska nie jest tu chomikiem doświadczalnym: wiele innych krajów UE wprowadziło podobne systemy z dużym powodzeniem. Przykładowo Niemcy, Norwegia i Litwa, dzięki systemowi kaucyjnemu, osiągnęły 90% lub wyższy stopień zwrotu opakowań do producentów. 

1920x810

Krótko o “ustawie stażowej”

12 września 2025 roku Sejm uchwalił tzw. „ustawę stażową”, która zmienia treść kodeksu pracy na korzyść pracownika. Co dokładnie oznacza to zarówno dla osób pracujących jak i pracodawców?

Zgodnie z wyżej wymienioną ustawą, do stażu pracy w niedalekiej przyszłości wliczać się będą:

– okres prowadzenia działalności pozarolniczej, w tym działalności jednoosobowej i współpraca z osobą prowadzącą taką działalność

– okres wykonywania umów zlecenia, innych umów o świadczeniu usług, do których zgodnie z przepisami Kodeksu Cywilnego stosuje się przepisy dotyczące zlecenia; a także umów agencyjnych oraz współpraca z osobą wykonującą ww. umowy

– okres zawieszenia działalności gospodarczej przez osobę prowadzącą pozarolniczą działalność gospodarczą, w celu sprawowania opieki nad dzieckiem

– okres bycia członkiem rolniczej spółdzielni produkcyjnej lub spółdzielni kółek rolniczych

– udokumentowany okres wykonywania innej niż zatrudnienie pracy za granicą

W większości przypadków to ZUS będzie odpowiedzialny za wydanie zaświadczenia, które potwierdzi długość okresu pracy. Wyjątek stanowią: wcześniej wspomniana praca za granicą oraz okresy zatrudnienia niepodlegającego zgłoszeniu do ZUS. 

Mówi się, że prawo nie działa wstecz, ale w tym wypadku na szczęście nie jest to do końca prawda – okresy sprzed wejścia w życie ustawy też będą wliczane do stażu pracy, pod warunkiem, że będą właściwie udokumentowane.

A co, jeśli ZUS nie będzie z jakiegoś powodu w stanie wystawić zaświadczenia, na przykład w przypadku, kiedy okres pracy zakończył się dawno temu? Nie ma problemu – okres stażu można udowodnić własnymi dokumentami.

No dobrze, ale co z tego wynika, dlaczego ma to mieć znaczenie dla osoby pracującej? Dłuższy staż pracy daje pracownikowi dostęp do niektórych świadczeń pracowniczych, takich jak na przykład nagrody jubileuszowe czy prawo do dłuższego urlopu. Ma to również znaczenie w przypadku aplikowania na stanowisko, które wymaga potwierdzonego doświadczenia zawodowego.

Jeżeli chodzi o pracodawców – w związku z ustawą czeka ich trochę pracy. Muszą oni bowiem ustalić okres stażu poszczególnych pracowników, a w związku z tym być może będą zmuszeni do zmiany przepisów zakładowych oraz zabezpieczenia środków niezbędnych do sfinansowania tych zmian.

Ustawa wchodzi w życie 1 stycznia 2026 roku, co daje przedsiębiorcom nieco ponad 3 miesiące na dokonanie obliczeń i wprowadzenie niezbędnych zmian.

playing-cards

O teorii gier w pigułce

Wyobraź sobie, że bierzesz udział w teleturnieju, w którym nagrodą jest 1 milion złotych. Zasady są dziecinnie proste; naprzeciwko Ciebie siedzi 1 inny uczestnik, obaj macie za zadanie w sekrecie podjąć decyzję; podzielić nagrodę pomiędzy Waszą dwójkę lub zgarnąć cały milion dla siebie. Ale uwaga, istnieje haczyk: jeśli obaj wybierzecie opcję 2, obaj odchodzicie z niczym. Jaką więc decyzję powinieneś podjąć?

Opisana sytuacja jest klasycznym przykładem gry i nie mowa tutaj o wspomnianym teleturnieju. Teoria gier to dział matematyki, który bada sytuacje konfliktowe i optymalne strategie, które należy objąć, aby daną grę „wygrać”. Koncept, z początku, może wydawać się mało ważny, przecież w dzisiejszych czasach, gdy życie przeciętnego człowieka staje się z dnia na dzień coraz bardziej skomplikowane, nikt nie ma czasu na nieistotne gry, ale de facto – ma on szerokie zastosowanie w ekonomii, socjologii i ogólniej w interakcjach międzyludzkich.

Historia działu teorii gier sięga 1713 roku, kiedy to Charles Waldegrave zaczął analizować francuską grę karcianą „Le her”. Zasady tej gry są następujące:

– gra się standardową 52-kartową talią

– punktacja rośnie wraz z figurą przedstawioną na karcie, gdzie as to 1 punkt, a król to 13 punktów

– udział bierze 2 graczy – jeden z nich jest „rozdającym, drugi ma rolę „przyjmującego”

– każdy z graczy dostaje kartę, której nie pokazuje drugiemu graczowi

– jeśli „przyjmujący” chce, może on zamienić się kartą z „rozdającym”

– następnie, jeśli „rozdający” chce, może on odrzucić swoją kartę i zamienić ją na nową z talii

– jeśli karta w ręce „rozdającego”, albo karta na szczycie talii jest królem wymiana nie może nastąpić

– zwycięzcą jest osoba posiadająca kartę o wyższej wartości, a w przypadku remisu to „rozdający” wygrywa

Z analizy Waldegrave’a wynikło, że „przyjmujący” zawsze powinien zostawić w swojej ręce kartę o wartości 8 lub wyżej, natomiast odrzucić karty o wartości 6 lub niższej. „Rozdający” natomiast powinien zostawić karty o wartości 9 lub wyższej, a odrzucić te o wartości 7 lub niższej. Nietrudno zauważyć, że w przypadku obu graczy brakuje jednej wartości karty; 7 w przypadku „przyjmującego” i 8 w przypadku „rozdającego”. Te wartości nie mają przypisanej klarownej strategii, która sprawiłaby, że gracz miałby statystycznie wyższą szansę na wygraną. Nazywa się to „problemem Waldgrave’a” w rachunku prawdopodobieństwa i stało się jedną z pierwszych znanych analiz teorii gier.

Najprostszą do zrozumienia reprezentacją gry jest macierz, która przedstawia wszystkie możliwe kombinacje wyborów graczy. Przyjrzyjmy się innej znanej grze – mianowicie „dylematowi więźnia”. Udział bierze 2 graczy – „więźniowie” mają za zadanie bez porozumiewania się podjąć decyzję; przyznać się do winy lub siedzieć cicho.

 Gracz 1 milczyGracz 1 zeznaje
Gracz 2 milczyGracz 1 i 2: Zredukowany wyrokGracz 1: Wolny Gracz 2: Przedłużony wyrok
Gracz 2 zeznajeGracz 1: Przedłużony wyrok Gracz 2: WolnyGracz 1 i 2: Normalny wyrok

W teorii gier istnieje również pojęcie Równowagi Nasha oznaczające sytuację, w której żaden z graczy nie może zyskać na zmianie strategii podczas gry. Badacze tematu sugerują, że jest to statystycznie najlepsza decyzja i stanowi ona klucz do tego jak uczestnik powinien zachować się w danej sytuacji. W przytoczonej powyżej grze Równowaga Nasha następuje, kiedy obaj więźniowie postanowią zeznawać. Jeśli spojrzymy na to czysto logicznie, ma to sens – jeśli będziesz zeznawać najgorsze co Cię czeka to normalny wyrok, jeśli będziesz milczeć ryzykujesz przedłużonym wyrokiem.

Problem pojawia się, kiedy nie patrzymy na problem czysto logicznie – jeśli obaj będziecie milczeć to na Was obu czeka nagroda w postaci zredukowanego wyroku, pytanie tylko czy możesz ufać swojemu współwinnemu? A z drugiej strony, czy to moralne zeznawać przeciwko swojemu wspólnikowi?

Teoria gier ma zastosowanie w tworzeniu ekonomicznych modeli mających na celu opisanie zachowania konkurujących ze sobą podmiotów. Badacze stosują ją na przykład do wyceny fuzji i przejęć czy badania zachowania oligopoli. W dziedzinie zarządzania pozwala ona zobrazować potencjalne zachowanie konkurencji w momencie, kiedy zasoby na rynku są ograniczone.

Chartered Institute of Procurement & Supply (CIPS) jest jednym z największych promotorów implementacji teorii gier w biznesie. Na ich oficjalnej stronie przeczytamy, że pozwala ona na „optymalne podejmowanie decyzji w kontekście strategicznym, co pomaga ludziom w podejmowaniu świadomych wyborów co do cen, wprowadzania produktów na rynek, rynków docelowych […] i zazwyczaj kończących się porozumieniami, z których obie strony mogą być zadowolone”.

Teoria gier łączy ze sobą statystykę, psychologię i moralność co czyni ten temat tak interesującym i wartym zgłębienia. Poprzez proste scenariusze nakreśla ona bowiem dylematy, z którymi tak często musimy się mierzyć w naszym życiu biznesowym i prywatnym.

pexels-anntarazevich-5697256

Ministerstwo Finansów ostrzega!

Dostałeś / dostałaś wiadomość tekstową z urzędu skarbowego? Krajowa Administracja Skarbowa oraz Ministerstwo Finansów wspólnie ostrzegają – to oszustwo.

Pod urzędy skarbowe podszywają się przestępcy i rozsyłają fałszywe smsy dotyczące zwrotu podatku. W treści znajduje się również link, w który pod żadnym pozorem nie należy wchodzić – może to spowodować utratę danych lub zawirusowanie telefonu.

Urzędy Skarbowe przypominają, że nie wysyłają nigdy żadnych wiadomości tekstowych podatnikom oraz apelują o zachowanie szczególnej ostrożności.